Czy w ogóle można nazwać to kłótnią? Powiedziałem jej tylko, że nie możemy się ze sobą kontaktować, a ona... uciekła. Więc to była kłótnia czy nie? Zresztą co za różnica. I tak ze sobą nie rozmawiamy. Ale nawet nie mamy jak rozmawiać, bo nie ma jej w szkole chyba od trzech tygodni. Chyba jest chora, ale myślę, że mogła też wyjechać do matki do Nowego Jorku. Nie wiem dlaczego akurat w ciągu roku szkolnego, no ale może miała powody. A może jednym z tych powodów byłem ja? Nie wiem.
Swoją drogą to Rose mocno mnie zaskoczyła tym co powiedziała. Wyznała, że coś do mnie czuje, więc nie wiem, czy się jej po prostu podobam czy coś więcej. Gdy mi to powiedziała nawet przez kilka sekund się cieszyłem, ale musiałem jej powiedzieć, że to i tak nie ma sensu i powinniśmy zerwać nasz kontakt. Jej słowa wtedy po prostu zwaliły mnie z nóg i w pewnej chwili sam nie wiedziałem co odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili powiedziałem coś co jest dobrym rozwiązaniem i coś czego równocześnie cholernie żałuję. Chciałbym żeby między nami było jak dawniej, oczywiście pomijając kłótnie, bo gdyby nie one to byliśmy idealni. Czułem, że przy niej się zmienia, z dnia na dzień. Chciałem być wtedy inny, lepszy dla niej. Aby zadowolić moją księżniczkę. Ee, nie, nie moją księżniczkę. Ona nie była moja, ale tak jej w kółko mówiłem. I doprowadziłem do jej wyznania, na które nie było w tym czasie miejsca. Jak ja się jej mogłem spodobać?! Większość czasu byłem podły dla niej - nie, że chciałem, ale tak już miałem. I pomimo tego jaki byłem, ona się mną zauroczyła. Dziwi mnie to trochę, chociaż wiele dziewczyn wyznawało mi miłość po tym jak się nimi tylko trochę pobawiłem.
Z Rose było inaczej niż z każą. Na początku to była tylko niewinna zabawa, ale z każdym naszym ,,przypadkowym'' spotkaniem było bardziej... magicznie? Zbliżaliśmy się do siebie, ona mi opowiadała czasami o sobie i nawet ja mówiłem jej rzeczy o jakich nie rozmawiałem z nikim, nigdy. Niestety nasza znajomość zaczęła schodzić na złą drogę. Elliot jest temu winien. Musiał niszczyć powoli to na czym mi zależało. Chciałem nadal naszej znajomości, ale ona była niebezpieczna. Sytuacje, które zdarzały się między nami, a bandą Elliota zaczęły przybierać charakter ,,walki o życie''. A do tego wszystkiego doszedł Harry, który miał za zadanie ją zwieźć, a później... Nie wiem co planowali żeby później z nią zrobić, ale mogę sobie wyobrazić jak potworne i obrzydliwe by to było.
Tęsknię za Rose. Tęsknię za tym wszystkim co było - prócz akcji z bandą. To pierwsza dziewczyna, która aż tak zawróciła w mojej głowie. Ja ją spławiłem, ale dla jej własnego bezpieczeństwa. Chyba już nigdy nie będzie tak jak kiedyś.
Kolejny dzień i kolejny raz nie było jej w szkole. Nadal jest u matki w Nowym Jorku? A może mocno się pochorowała? Nie wiem, ale mam dosyć tej niepewności. Gdyby była jeszcze w szkole byłbym spokojniejszy, ale jej nie ma... A co jeśli Elliot jej coś zrobił? Wtedy nie daruję tego ani jemu ani sobie.
Dzisiaj już po prostu nie wytrzymałem. Na długiej przerwie, gdy wszyscy byli na stołówce, odnalazłem stolik gdzie siedzieli jej przyjaciele. Pewnym krokiem do nich podszedłem i zacząłem prosto:
- Gdzie jest Rose?
Kevin i Skyler podnieśli głowy, aby spojrzeć na mnie.
- Nie ma jej - odpowiedział niechętnie chłopak.
Podszedłem do niego i złapałem za przedni kołnierz jego bluzy.
- Gdzie ona jest? - Zaakcentowałem każde swoje słowo, bo chciałem, aby on w końcu mi odpowiedział.
- Puszczaj - warknął i zwolniłem uścisk na kołnierzu. Chłopak z powrotem zajął swoje miejsce i wtedy odezwała się Skyler:
- Po co ci to wiedzieć?
Nie sądziłem, że zapyta.
- A po co tobie znać na to odpowiedź? - Zakpiłem. - Chcę się dowiedzieć dlaczego jej nie ma. Jeśli mi odpowiecie to sobie od razu pójdę. - Dodałem stanowczo.
- Od soboty się z nią nie widzieliśmy. - Bąknął niesmacznie Kevin.
Czy ja już mówiłem jak on mi działa na nerwy?
- Nie odbiera też ode mnie telefonu, ale jeszcze nie miałam czasu żeby do niej iść. - Poinformowała dziewczyna.
- Dzięki. - Powiedziałem, patrząc się na Skyler. Temu debilowi nie chciałem dziękować. Jak już mówiłem, nie lubię go.
Po otrzymanych informacjach, odszedłem od ich stolika i wyszedłem na korytarz. Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, zadzwonił dzwonek na lekcje. Swobodnym tempem skierowałem się do klasy. W trakcie drogi myślałem o tym co powiedziała mi Skyler... i ten drugi. Widzieli się z nią w sobotę, a dzisiaj mamy wtorek. Może teraz jest chora? No bo skoro się z nią widzieli to jestem już bardziej spokojny, bo wiem, że nic jej nie groziło, tylko może była u mamy lub coś innego. Wiem, że żyje i się trzyma. To mnie pociesza. Jednak ciekawi mnie co u niej. Co robi, o czym myśli. Czy mnie pamięta i czy też tęskni za tym wszystkim. Mam w głowie tyle pytań, ale nie mogę... nie chcę jej ich zadawać.
I w tym momencie do głowy wpadł mi świetny pomysł.
Samotnie patrzę się za okno, jakbym tam szukała pocieszenia. Ale chyba nic nie jest w stanie mnie teraz pocieszyć. Jestem tutaj trzeci dzień i codziennie wyglądam przez to samo okno z korytarza. Patrzę co się zmienia, szukam różnic. Niestety nadal jest to samo. Widzę trawę, beton, który formuje drogę wokół szpitala, chodnik prowadzący do różnych wejść i budynków, wypasione samochody lekarzy, które stoją prawie pode mną, a z daleka ulicę. Bardzo zatłoczoną, ponieważ szpital jest przy jakiejś krajowej drodze. Na trawniku przed szosą, jest kilka drzew. Są całe nagie. Mają wystające gałęzie, na których w ogóle nie ma liści. Strzelam, że pierwsze listki pojawią się jakoś za miesiąc, gdy wiosna rozpocznie się już oficjalnie. Do tego czasu mogę je obserwować.
W kółko ciekawi mnie to ile tutaj będę. Strasznie mnie męczy ten szpital. Jeszcze nie zaczęłam chodzić na zajęcia, ale od Sandy wiem już co nie co. Wiem, że najkrótsza terapia trwa cztery tygodnie, a najdłuższa aż dwanaście tygodni. Zapis na terapię zależy od stanu pacjenta, ale duży wkład w to ma też decyzja rodziny. Nie wiem na jaką ja zostałam zapisana, ponieważ tata nie zdołał do mnie dojechać ani przedwczoraj ani wczoraj. Nie mam z nim kontaktu, więc nie wiem co się stało i kiedy się pojawi, ale szczerze to jakoś mało mnie to obchodzi.
Jestem tu od trzech dni i zdążyłam poznać już kilku pacjentów. Sądziłam, że będę najmłodsza na tym oddziale, ale jest tutaj młodzież, która ma nawet trzynaście lat! Dla mnie to jest po prostu szok, że dzieci, które są w szóstej klasie potrafią znaleźć powody do popełnienia samobójstwa. Zresztą co im się dziwić? My, czyli starsi znajomi z ich szkół nie dajemy dobrego przykładu... Przecież dzieci, rodzeństwo, wszyscy widzą stan osoby, która próbuje się zabić. Czerpią wiedzę jak to zrobić i później się wszystko zaczyna. Oczywiście nie każdemu się to przydarzy, ale jest wiele takich przypadków.
Ludzie są tutaj w moim wieku oraz starsi nawet o trzy lata. Ci, którzy mają ponad dwadzieścia lat są na oddziale obok. Jesteśmy tutaj wymieszani, w sensie dziewczyny jak i chłopcy. Ale dziewczyna musi mieć pokój z dziewczyną i na odwrót. Szpital jest bardzo dobrze strzeżony i pilnowany. Nie wolno samemu wychodzić ani nie wchodzi nikt z zewnątrz. Wszystkie drzwi wyjściowe są pozamykane na klucz, który nosi przy sobie pielęgniarka oddziałowa. Także ucieczka, - o której myślałam wczoraj -jest niemożliwa.
Denerwuje mnie to, że jest tu wszystko jak w zegarku. O 8:00 śniadanie, o 13:00 obiad, a o 19:00 kolacja. Między czasie są zajęcia z terapeutami, indywidualne spotkania z psychologami lub po prostu trzeba robić to na co ma się kolejkę i mówię tutaj o sprzątaniu. Nikt tu nie siedzi na darmo i każdy musi coś robić. Na ścianie wisi grafik, który w kółko ulega zmianom. Niektórzy muszą myć korytarz, inni ścierać stoły po każdym posiłku, a niektórzy - bardziej ci, którzy są dosyć rozsądnymi pacjentami - mogą zostać zgłoszeni do pomocy innym. Trafiają się tacy, którzy są tu w mocnym szoku i trzeba czasami z nimi trochę porozmawiać, pomóc się ubrać i tego typu rzeczy. Sandy czasami jest do tego wyznaczana, dlatego mam pewność, że nie siedzę w pokoju z jakąś wariatką.
Ogólnie to Sandy jest spoko, ale większość osób jakie tu poznałam także są normalne. Wyobrażałam sobie szpital psychiatryczny jako miejsce gdzie wychudzeni ludzie w białych piżamach z podkrążonymi oczami biegają po korytarzach z nożami i każdemu grożą. Naoglądałam się za dużo horrorów... Każdy jest tutaj normalny i rzadko kto ma jakieś dzikie napady agresji. Bardzo rozdrażnieni nastolatkowie z większymi problemami są piętro nad nami. Myślę, że tam może być jak w typowym psychiatryku. Tam nawet w oknach mają szczelne kraty, czego u nas brak. Tutaj okna są zamknięte tylko na kluczyki.
Teraz jest czas na porządki, czyli każdy ma wyznaczone zadanie do pracy. Zauważyłam, że Sandy z dwoma chłopakami i jakąś mniejszą dziewczyną, akurat zmywają stoliki na większym wgłębieniu korytarza, zwanym przez pacjentów ,,salonem.'' Od chyba godziny gapiłam się bezczynnie w okno, ale kiedy ekipa przyszła sprzątać, mimowolnie odwróciłam wzrok od okna.
- Tobie to dobrze - uśmiechnęła się do mnie Sandy. Miała na myśli to, że nie mam jeszcze żadnych obowiązków. Do przyjazdu taty nie jestem tu oficjalnie przyjęta. Nie mam jeszcze planu zajęć ani nic. Cicho nadal liczę, że mnie stąd zabierze, ale w sumie nie jest tak źle. Jednak gdy miałabym wybierać pomiędzy byciem w domu, a byciem tu, wybrałabym dom.
- Spokojnie, już niedługo Rosie będzie się męczyła razem z nami - zaśmiał się chłopak, który wyróżniał się z pośród sprzątającej czwórki swoim kolorem włosów. Był blondynem. Akurat też zapomniałam jego imienia...
Każdy, ale to dosłownie każdy nazywał mnie na oddziale Rosie. I to wszystko przez Sandy, ponieważ ona zaczęła tak na mnie mówić przy wszystkich. Jeszcze nie bardzo przywykłam do nowego pseudonimu, ponieważ przez całe życie byłam tylko Rose. Po prostu i zwyczajnie Rose. Nikt nigdy mi nie zdrabniał, a tutaj nagle tak. Ale całkiem miło się czuję kiedy tak mówią. Polubiłam to przezwisko.
- Zobaczymy - odpowiedziałam z niepewnym uśmiechem i wróciłam do patrzenia za okno.
Nagle na całym korytarzu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Dzwonił on zawsze kiedy ktoś stał za szklanym wejściem i chciał wejść na odział. Z pokoju lekarskiego wyskoczył brunet, który w niedziele posłał mnie do telefonu. Z wielkim pętem kluczy i uśmiechem na twarzy, przeszedł przez korytarz. Ukradkiem na mnie zerknął i zniknął za ścianą.
Od tamtej niedzieli on w kółko się na mnie patrzy. To dziwne? Nie patrzy się złowrogo, ale nawet całkiem miło. Nie wiem jak mam to odbierać.
Po chwili znów wrócił do ,,salonu'' i zwrócił się do mnie:
- Rosie, ktoś do ciebie.
Tak, on też mówił na mnie Rosie. Jako jedyny z lekarzy nazywał mnie po imieniu. Zdrobniale, ale po imieniu. Reszta wołała na mnie po prostu Cronwell co nie było ani miłe ani przyjemne.
Gdy skończyłam rozmyślać o tym jak ten lekarz na mnie mówi, ruszyłam wolnym krokiem w jego stronę. Kiedy do niego doszłam, razem ruszyliśmy do drzwi, ramię w ramię. Zatrzymaliśmy się przy uchylonym wejściu, gdzie stał mój tata.
- Cześć kochanie - powiedział uroczo jakbyśmy się nie widzieli od stu lat.
- Po co przyjechałeś? - Zaatakowałam go od razu. - Mówiłam Ci, że nie chcę cię widzieć. - Dodałam.
Dopiero teraz zauważyłam, że przystojny brunet w kółko nas słucha. Nie chciałam przy nim rozmawiać, dlatego zapytałam:
- Może nas pan zostawić samych?
- Oczywiście, ale muszę zakluczyć drzwi, Rosie - znów to powiedział, ale tym razem jeszcze przy tacie. Spojrzałam na zdziwioną minę ojca, ale po chwili ją zignorowałam.
Lekarz odszedł, czasami zerkając na nas w tył. Jednak gdy przeszedł przez próg pokoju lekarskiego, straciłam go z pola widzenia.
- Chodź - bąknęłam i ruszyłam w kierunku wyimaginowanego przez pacjentów salonu. Tata ruszył za mną.
Zajęliśmy miejsca przy sprzątniętym stoliku i siedzieliśmy w ciszy. Ja znów gapiłam się za okno. Chyba bardziej wolałam ten widok niż ojca, który wsadził mnie do psychiatryka.
- Jak ci tu jest? - Spytał po długiej chwili milczenia.
Nie odrywając wzroku od okna, odpowiedziałam:
- A jak mi może być w psychiatryku...
On znów zamilkł, ale tym razem nie na aż tak długo.
- Jesteś zapisana na czterotygodniową terapię - oznajmił mi.
- Świetnie! - Obróciłam się do niego i udawałam szczęśliwą.
- Dla twojego dobra - westchnął.
- A skąd ty wiesz co jest dla mnie dobre?! - Warknęłam, popychając stół w jego stronę. Na szczęście, albo i nieszczęście, wcale się nie przewrócił.
- Widziałem, że sobie nie radziłaś po śmierci matki. Co miałem zrobić?! Patrzeć aż za może trzecim razem potniesz się na śmierć?! - Uniósł się.
Chwilę się zastanawiałam nad jego słowami. Może miał rację? Ja chciałam się zabić i nadal chyba trochę chcę, ale muszę cię postawić w jego sytuacji. Co ja bym zrobiła gdyby moja córka chciała się zabić? Też szukałabym rozwiązania, a tata widzi chyba rozwiązanie w terapii.
- To do kiedy mam tutaj siedzieć? - Zapytałam.
Brzmiało to jak zgoda na ten szpital...
- Do dwudziestego trzeciego marca. Równy miesiąc. - Odpowiedział, a ja cicho westchnęłam.
Dam radę? Nie wiem. Ale kłótnie nie mają sensu. Muszę to przecierpieć. Może zrobi mi się lepiej? Jestem ciekawa, ale mam nadzieję, że to wszystko szybko minie.
- Przywiozłem ci trochę ubrań i jedzenia. - Powiedział, ukazując torby, których wcześniej widocznie nie zauważyłam.
- Dzięki - bąknęłam na odczepne.
Tata wręczył mi torby, które zaniosłam do swojego pokoju i po chwili wróciłam z powrotem do naszego stolika.
- Kim był ten lekarz, który otwierał nam drzwi? - Spytał.
Wzruszyłam ramionami, mówiąc:
- Nie wiem.
- Powiedział do ciebie Rosie... To takie nietypowe. - Stwierdził.
- Przynajmniej jest miły. - Odpowiedziałam szybko. - Wszyscy lekarze tutaj mówią na mnie Cronwell co jest strasznie chamskie. On się przynajmniej stara.
- Hmm... No tak. - Dodał po chwili tata.
Porozmawiałam z nim jeszcze jakieś dwadzieścia minut, ale rozmowa się za bardzo nie kleiła. W końcu się pożegnaliśmy i poszłam z nim do drzwi. Wróciłam się jeszcze do pokoju lekarskiego po kogoś kto otworzy nam drzwi. Zerwał się do tego brunet, tak ten sam, który otwarł nam drzwi wcześniej. Znów szłam z nim ramię w ramię. W końcu otwarł drzwi, mówiąc ,,do widzenia'' mojemu tacie i znów je zamknął. Nie zwracając na niego żadnej uwagi, poszłam do swojego pokoju.
Było już późno, ale wiedziałem, że nie mogę tego dzisiaj odpuścić. Dlatego ubrałem się i wyszedłem z domu, kierując się na ulicę gdzie mieszka Rose. Musiałem się dowiedzieć dlaczego nie ma jej w szkole od tak dawna i co się z nią dzieje.
Po kilkudziesięciu minutach, byłem na jej ulicy. Rose mieszkała na początku, więc od razu doszedłem do jej domu. Przeszedłem przez furtkę i skierowałem się do drzwi. Już chciałem zadzwonić dzwonkiem, ale się powstrzymałem.
Co ja jej powiem kiedy otworzą jej rodzice? Co ja powiem jej kiedy się z nią zobaczę? ,,Hej, przyszedłem sprawdzić dlaczego cię nie ma w szkole, ale skoro już wiem, to nadal się do siebie nie odzywajmy, pa.'' Nie mogę tego zrobić! Muszę to załatwić inaczej,
Odszedłem kilkanaście kroków od wejścia i stanąłem bezpośrednio przed budynkiem. I wtedy wpadł mi do głowy świetny pomysł. Dyskretnie przemknąłem przez ogródek, chowając się pod oknami od salonu, gdzie były zapalone światła, czyli ktoś w nim urzędował. Po chwili byłem na tyle domu. Kawałek nade mną był balkon od jej pokoju. Wspinałem się na niego już chyba ze trzy razy, więc i czwarty nie zaszkodzi. Przyjąłem idealną pozycję i wskoczyłem na parapet jednego z okien, Później przełożyłem nogę na mur, a rękoma łapałem się już balkonowej barierki. Następnie mocniej się podbiłem i byłem już na górze. Zerknąłem w okno i zobaczyłem istną ciemnicę. Podszedłem bliżej okna i zajrzałem przez nie. Pokój był w idealnym porządku. Mógłbym powiedzieć, że był nieużywany. Więc Rose mogła być u matki... Lub mogła być u Elliota. Jednak nic nie jest wykluczone. Wykluczam tylko pozycję, że jest chora, ale... Hmm, chyba, że jest chora i jest w szpitalu. Więc na razie niczego nie mogę wykluczyć, ale wiem, że mam na jutrzejszy dzień sporo zajęć. Po pierwsze, muszę sprawdzić wszystkie szpitale w okolicy, a po drugie, muszę skonfrontować się z Elliotem, bo może być możliwe, że to właśnie u niego znajduje się Rose.
______________________________________________________
Proszę, jest Niall :) Jego perspektywa będzie wiele ciekawsza w rozdziale 44, bo wtedy pójdzie do Elliota :D A co do Rose, to ten rozdział był tylko jej opowieścią o szpitalu. Chciałam tym rozdziałem pokazać wam jak jest w miejscu gdzie Rose się znajduje.Pytanka:
Tak w ogóle to rozdział jest długi (jest jak 2x zwykły jeden rozdział). Myślę, że cię cieszycie choć trochę ;) Ah i zapomniałabym dodać, rozdział jest dla Isia M., ponieważ to dzięki jej komentarzowi dostałam wczoraj werwy do pisania i rozdział jest dziś, a miał być w środę. Jej komentarz był prosty, ale jakoś specjalnie mnie urzekł, więc dziękuję Ci za niego. A tobie każdy powinien być teraz wdzięczy, bo to dzięki tobie napisałam ten rozdział tak szybko <3
Tak w ogóle to nie umiem sobie rozplanować czasu, ponieważ czytam ,,Igrzyska Śmierci'', wznowiłam swojego drugiego bloga http://neymar-ff.blogspot.com/ i jest mi trochę ciężko :) Myślę, że jakoś wszystko ogarnę.
A tak w ogóle czytał ktoś z was Igrzyska? Ja byłam ostatnio na Kosogłosie i było mega <3 Nie mogę się doczekać drugiej części *__*
Już za niedługo sylwester i nowy rok! Więc, chciałabym wam życzyć tego samego co na święta, czyli: zdrowia, szczęścia i spełnienia marzeń ♥
A co robicie w sylwestra? Ja będę we Wrocku na rynku ^.^ Fajnie by było spotkać, którąś z was, bo prawdopodobnie będę tylko z jedną koleżanką. Haha i tak wiem, że was nie spotkam xD Znaczy, spotkam na pewno, ale się nie poznamy. Wy mnie nie znacie, a ja was już w ogóle :D No szkoda... Ale życzę wam miłej sylwestrowej zabawy i oby sylwester nie skończył się w szpitalu jak to często bywa :p
Kurde, znowu się rozpisałam xD Ale dziękuję jeśli teraz to czytacie (bo zapewne się wam nie chce i zanudzam...) Pa, do następnego :*
~ 1. Co myślicie o zachowaniu lekarza (tego bruneta) w stosunku co do Rose? ~
~ 2. Jak odbieracie zachowanie Nialla po tym rozdziale? ~
~ 3. Co podobało wam się najbardziej w tym rozdziale? ~
~ 4. Co sądzicie o rozdziale? ~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
W poprzednim rozdziale było prawie 40 komentarzy za co bardzo dziękuję!
Dacie radę aby tutaj było ich więcej? ♥
To ostatni rozdział w tym roku XD
Dacie radę aby tutaj było ich więcej? ♥
To ostatni rozdział w tym roku XD
Wpadajcie do zakładki -> *klik* Wasze pomysły są mi także BARDZO potrzebne <3
I zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem o Neymarze -> http://neymar-ff.blogspot.com/ !!!
kocham :*
OdpowiedzUsuń1.podoba mu się one :)
OdpowiedzUsuń2.martwi się,zależy mu :)
3.wszystko
4.wspaniały ja zawsze ;33
czekam na kolejny<333
@nxd69
Droga Nelly była bym niezmiernie szczęśliwa gdybyś w końcu zauważyła mój komentarz i poprawiła troche styl pisania. Bo jak na razie piszesz dwoma czasami: teraźniejszy i przeszły to sie strasznie rzuca w oczy. To nie jest hejt tylko zwrócenie uwagi. I nie boje się ujawnić tylko po prostu nie mam konta na tej poczcie. Wiec mam nadzieje, że w najbliższym czasie troche to ogarniesz. Pamiętaj, że wstawiasz to do Internetu i Twoi czytelnicy wymagają czegos takiego.
OdpowiedzUsuńZauważyłam już twój komentarz i dzięki :) Ogarnęłam to w poprzednim rozdziale, ale ten pisałam chyba trochę szybciej i byłam zbyt wciągnięta fabułą i w ogóle. Nie zwracałam uwagi, a wiem, że to błąd, więc przepraszam ciebie i innych czytelników za to. Teraz muszę już lecieć, ale jak znajdę chwilkę dziś wieczorem to jeszcze to poprawię, objecuje :*
UsuńŚwietny roozdział caekam na next ;)
OdpowiedzUsuńOjej *.* Szczerze mnie zaskoczyłaś tą dedykacją ^^ Dziękuję <3 Rozdział, jak zwykle, genialny! Gdyby tylko Niall wiedział... W ogóle jestem bardzo ciekawa tego, jak zareaguje gdy się dowie i czy w ogóle się dowie ;) Ten lekarz jest jakiś podejrzany...
OdpowiedzUsuńW każdym razie! Życzę Tobie pijanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku oraz spełnienia marzeń <3
Nie mogę się doczekać następnego! Weny ;**
1.Ona mu sie podoba :D
OdpowiedzUsuń2.Jego zachowanie jest słodkie, myslę ze mu zależy na Rosie :D
3.cały rozdział był wspaniały ♥
4.boski, jak wszystkie ♥
super ^^
OdpowiedzUsuń1. Ktoś tu się zakochał :D
OdpowiedzUsuń2. Uroczy jest jak tak się o nią martwi <3
3. WSZYSTKO <3 <3 <3
4. Genialny poprostu genialny nic dodać nic ująć :* <3
1.ten lekarz mi sie nie podoba wyglada jagby chcial ja uwiesc w nastepnych rozdzialach. 2.w koncu Niall sie zainteresowal ale bedzie w szkoku jak dowie sie gdzie jest;( 3,4.jak zawsze super i z niecierpliwoscia czekam na nn:) /aga
OdpowiedzUsuńIgrzyska Śmierci są zajebiste oj Niall mnie zawiódł to wszystko przez niego + śmierć jej matki omg nwm co napisać czekam na next
OdpowiedzUsuńGabrysia
Dziękuję tej dziewczynie co dzieki niej dodałaś szybciej rozdział :)
Omg. Wczoraj znalazłam ten blog ale tak mnie wkręcił że przeczytałam już wszystkie rozdziały ❤️
OdpowiedzUsuńświetny rozdział już sie nie moge doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńNEXT<333
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ten rozdział na jednym wdechu, haha :D Nie podoba mi się postać tego lekarza, bo on może źle namieszać w jej życiu. Mam nadzieję, że Niall się dowie o tym i zrobi wszystko by ją odzyskać, nawet za cenę życia. Niall bardzo się o jej życie boi, więc się nie dziwie, że nie chciał utrzymywać z nią kontaktów. Ale może w końcu zorientuje się, ze to był najgorszy błąd w jego życiu? najbardziej podobało mi się to, że on się tak o nią martwi. Rozdział jak zawsze boski :*
OdpowiedzUsuńNie chce spamić, ale zapraszam:
http://intuicja-nie-zawodzi.blogspot.com
1. Podejrzane
OdpowiedzUsuń2. Zależy mu. Troszczy się i boi o nią
3. Zachowanie Nialla
4. Jest extra
Czekam na next
Weny
Viki
Rozdział jest superrr :D
OdpowiedzUsuńIsia M dziękuję ci :*
Niall jest kochany <3
1. On coś czuje do Rose i mi się to osobiście nie podoba :D
2. Kochany, martwi się o nią i czuje coś do niej, a chyba wszyscy wiedzą co :D
3. kurcze, nwm, chyba zachowanie Nialla, ale ogólnie wszystko było fajne :D
4. Świetny :D
Ufff, dobrze, że na 4 tygodnie, a nie więcej :D
Życzę ci spełnienia marzeń, zdrowia, szczęścia i czego sb tylko życzysz :*
Dziękuję :* - Asia :)
Ja chcę żeby Niall znalazł ją i przyjechał po nią, wziął na ramiona niczym jaskiniowiec i uciekł z nią hen daleko :D
OdpowiedzUsuńJak zwykle jest PERFECT. Czekam na nexta ♡:-)
OdpowiedzUsuń1.Jakbym miał być w jakimś szpitalu nie miałabym nic przeciwko aby był tam taki miły lekarz xd
OdpowiedzUsuń2.Fajnie że w końcu zainteresował się tym co z Rose ;3
3.To, że NIall się zainteresował Rosie xd
4.Mega cudny zarąbisty chcę next! xd
Awwwww <3 rozdział jak zwykle mega, extra genialny *-* <3 zachowanie Nialla *-* mam nadzieje, ze mimo wszystko beda z Rose razem ^^ <3 a temu lekarzowi ewidentnie sie podoba ;) w sumie... młody, dobre praca, przystojny, jak mowi... czego wiecej chciec? XD haha xD nie, zartuje, Roall... yyy nwm jak sie nazywa Rose+Niall xD Niase? Nieee, Roall lepsze xD a moze Niase lepsze... nie wiem, wszystko jedno xD no ale w kazdym badz razie ta para najlepsza i maja byc razem <3 *-*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wenki ^^ a i oczywiście udanego Sylewstra i Szczęśliwego, Nowego Roku!!! =D <3 <3 <3 do następnego! ;***
Smerfig xx
Jak zwykle jest PERFECT. Czekam na nexta ♡:-)
OdpowiedzUsuńTen koleś albo się zakochał albo jest od Elliota.. Tak na 100! Biedna Rosie, ja chyba bym zwariowała od myślenia tam. Rozdział jest świetny i wciągający. Myślę, że jeśli Niall sie dowie to.. na pewno będzie zaskoczony, ale co więcej to nie mam pojęcia :) No i mamy już 2015!! Życzę ci zrdowia i spełnienia marzeń to chyba najważniejsze :) do następnego @love_ya_zayn
OdpowiedzUsuńJak zawsze rozdział super:)
OdpowiedzUsuńTemu lekarzowi Rose sie podoba, Niall zaczął odczuwać pustke bez Rose, i rozdział jest świetny, dziękuje ♡
OdpowiedzUsuń~ 1. Mam wrażenie jakby ona mu się podobała.
OdpowiedzUsuń~ 2. Jest kochany i martwi się o Rose <3
~ 3. Zainteresowanie Niall'a co się dzieje z Rose,co u niej... :)
~ 4. Genialny...! :D <3
Czekam na kolejny :D
1. Pewnie będzie do niej startował
OdpowiedzUsuń2. Oby tak dalej ;)
3. Chyba rozmowa Niall z Sky i Kevinem
4. super :))
Genialne błagam dodawaj rozdziały juz nie mg sie doczekać przeczytałam to w dwa dni i nie mogę sie doczekac dalszych rozdziałow
OdpowiedzUsuńŚWIETNY ♡♡♡
OdpowiedzUsuńBoski. Szybko nexxt <3
OdpowiedzUsuńBardzo się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że ten rozdział jest tak długi <3 Fantastycznie piszesz jak dla mnie i mogłabym czytać twoje opowiadania na okrągło!
OdpowiedzUsuńA teraz pytania:
1. Przystojny lekarz w psychiatryku. Ciekawe, ciekawe...
2. Jednak widać, że Niall'owi (czy jakoś tak xd ) nie jest obojętna Rose skoro ma zamiar przeszukać wszystkie szpitale i odwiedzić Elliota :) Nie mogę się doczekać !!!
3. Najbardziej mi się właśnie podobała ta zmiana głównego bohatera i ta ciekawość Nialla :D
4. Jak już napisałam na początku bardzo mi się ten rozdział podoba *.* Fajnie by było gdyby tak co jakiś czas pisałaś takie długie rozdziały, bo wiadomo, że są tez inne sprawy niż pisanie ff.
Pozdrawiam i także życzę SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU kochaana :*
Super:)
OdpowiedzUsuńBoski ;))
OdpowiedzUsuńChce nastepny juz noo :((
OdpowiedzUsuńDodaj jak najszybciej next bo rozdział cudowny i chcę wiedzieć juz co wydarzy się dalej :*
OdpowiedzUsuńCudny! Nialler się martwi mmm *.*
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do nagrody LIBSTER AWARD!
OdpowiedzUsuńZapraszam : http://jocelyn-and-valentine-story.blogspot.in/2015/01/libster-award-x3.html
Kiedy next ?
OdpowiedzUsuńUzależnionilam sie od twojego bloga. Mam nadzieje że niall zobaczy sie niebawem z Rose i oby wkońcu powiedział jej co czuje. I proszę cię napisz nexta bo nie wytrzymam <3
OdpowiedzUsuń